Jak mierzyć i gdzie zgłaszać uciążliwy hałas, Jak napisać skargę na uciążliwy zakład, warsztat, sklep. Hałas np.: głośna praca klimatyzacji i drgania podczas
Witam wszystkich,postanowiłam zwrócić się do forumowej społeczności po poradę. Naświetlę pokrótce problem. Mieszkam w 9-piętrowym bloku z lat 70-tych (rama H a nie wielka płyta) na 8 piętrze. Mam 2 dzieci: dziewczynkę w wiek 2 lat i 2 miesięcy i chłopca w wieku 4 lat i 9 miesięcy. Dzieci są na nogach w godzinach 7-8 (zależy jak wstaną) do (tak kładziemy spać). Syn chodzi do przedszkola, nie ma go w domu w godzinach a mała siedzie ze mną w domku. Obecnie jestem w kolejnej ciąży (28 tc). Pod nami od jakiś 2 lat mieszkają nowi lokatorzy - starsze, bezdzietne małżeństwo. No i niestety mamy z nimi ciągłe utarczki, na razie słowne... a raczej słowne (skargi przez domofon) i pisemne - listy podrzucane do skrzynki... Sąsiedzi z mieszkania pod nami skarżą się, że moje dzieci za głośno się zachowują, bawią... że biegają, tupią, skaczą. Podobno akustyka w bloku jest fatalna i u nich to wszystko słychać ze zdwojoną siłą. Po części ich rozumiem, ale też niewiele ze swojej strony mogę poradzić. Mnie też przeszkadza ich tupanie, ale: 1. Nie olewam sprawy, zwracam im uwagę, żeby nie biegały a chodziły, najlepiej na paluszkach. Powtarzam to po kilka razy dziennie, ale i tak są momenty, że tak się zapomną we wspólnej zabawie, że hałasują. 2. W każdym pomieszczeniu mam dywan (nawet w przedpokoju), żeby wytłumić hałas. 3. Dzieci chodzą w kapciach, żeby wytłumić hałas. 4. O ile starszy syn już rozumie sytuację, że mieszkamy w bloku i obok nas żyją inni ludzie, tak do małej to nie dociera i nie rozumie, że jej hałas może komuś przeszkadzać... Z resztą ona nie hałasuje specjalnie, nie wali w podłogę kijem / stołkiem tylko sobie czasem biega, tańczy, jak to każde zdrowo rozwijające się dziecko. Czasem się przewróci, czasem coś jej na ziemię spadnie, ale to chyba normalne. 5. Jak syna nie ma to mała jest o wiele spokojniejsza, bo nei ma z kim biegać i harcować. Ze mną głównie czyta książki, ogląda bajki, układa klocki, "pomaga w kuchni". Oprócz tego prawie codziennie ucina sobie 1,5 - 2h drzemkę, więc jest cichutka i spokojna. 6. Teraz jest kiepska pora na wychodzenie z domu, bo straszny mróz no i dzieci mi ostatnio często chorują (np. w styczniu miałam kwarantannę z powodu ospy wietrznej). Jednakże wiosną, latem sporo czasu spędzam z dziećmi poza domem na spacerach i placu zabaw a weekendy wyjeżdżamy za miasto na działkę. Tak więc nie jestem zwolenniczką trzymania dzieci za wszelką cenę w ciasnym mieszkaniu, sama wolałabym być częściej poza to wszystko piszę? Bo ten sąsiad znów "zaatakował". Nigdy, może oprócz 1 razu, nie ma tyle odwagi cywilnej by przyjść do nas i porozmawiać, zwrócić uwagę wprost, pożalić się etc. Woli zjechać na dół i "nadawać" przez domofon lub wrzucić list ze skargą do mojej skrzynki. Listy są w coraz bardziej podniosłym tonie i uprzejmych, choć ostrych i moim zdaniem sporo przesadzonych słowach. Przytoczę parę zdań z ostatniego pisma: " Po wczorajszym (piątkowym) wieczorze mam poważne wątpliwości czy mogę mieć do Państwa szacunek. To już było świadome, celowe, perfidne znęcanie się. Czy nie wystarczy Państwu, że urządzacie nam codzienne pobudki w postaci biegów i skoków i dalej to samo przez resztę dnia? Czy musicie to robić jeszcze przez resztę dnia, kiedy to normalny człowiek chce obejrzeć wiadomości(...). Państwo zdają sobie sprawę, że pogłos skoków, biegów i walenia czymś twardym w podłogę uniemożliwiają jakąkolwiek słyszalność..."Dodam, ze w ten wieczór, o którym sąsiad wspomina w liście mieliśmy gości, moją siostrę z mężem i jej 2-latkiem i nasze dzieci się wspólnie bawiły... Zaczynam się bać, że na takich upomnieniach się nie skończy. Moje tłumaczenia i przeprosiny nie działają, chwilę jest spokój a potem znów to samo. Boję się,że ten cżłowiek doniesie na nas do administracji lub co gorsza na straż miejską / policję. Czy ma do tego jakieś podstawy?Co ja poradzę, nie przywiążę przecież dzieci do kaloryfera, żeby siedziały w 1 miejscu. Klapsów nie uznaję, no i nie wolno ich dawać w świetle prawa. Tak w ogóle to jeszcze jakieś 1,5-2 lat będziemy tu mieszkać, potem wyprowadzka do domku jednorodzinnego. Na reszcie będziemy na swoim!Poradźcie, co z tym fantem zrobić. Olać gościa? Odpisać na list? Pogadać "face to face" i próbować tłumaczyć swoje racje? z góry dziękuję za opinie i porady. A może miał ktoś podobny powiem, że czuję się zmęczona byciem pełnoetatową mamą, zaszczuta i pozbawiona pomocy. Mimo, że jestem w ciąży panuje znieczulica. Praktycznie nikt nie pomoże wnieść wózek z mała, przepuści w kolejce lub ustąpi miejsc a w busie czy choćby przytrzyma drzwi na klatce. Każdy gdzieś pędzi, zapatrzeni w siebie i swoje sprawy. Sąsiadom przeszkadza hałas dzieci, dozorcy ślady od kół wózka na klatce po deszczu, w większości osiedlowych sklepów nie ma podjazdów dla wózków, a między półkami ledwo się z wózkiem mieszczę. O podwyżkach na art. dziecięce, za małej ilości miejsc w żłobkach / przedszkolach nie wspomnę... A niby bije się na alarm, że za mało dzieci się rodzi w Polsce, że nie ma kto emerytów utrzymywać itd. Kraj absurdów :(PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ TAK ROZPISAŁAM... Mam nadzieję, że ktoś będzie w stanie doczytać do końca ;)
Na tych błędach Sanepid przyłapuje pracowników: używanie brudnych naczyń, używanie podłogi do stawiania żywności, podnoszenie z podłogi żywności, próbowanie potraw palcem, stosowanie materiałowych ścierek, złe magazynowanie, wypełnianie dokumentów sanepidu z wyprzedzeniem, mrożenie świeżego mięsa, ustawianie mokrych
Według części rodziców, do znęcania się słownego i psychicznego nad dziećmi przez dwie nauczycielki miało dochodzić w Przedszkolu nr 9, o czym zaalarmowana w piśmie została Rada Miejska w Lęborku. Rodzice domagają się odsunięcia nauczycielek od pracy z dziećmi aż do wyjaśnienia sprawy. Kontrolę przeprowadziło Kuratorium Oświaty w Gdańsku, ale na wyniki trzeba jeszcze poczekać. Rezygnację ze stanowiska złożyła dyrektor Ewa Hałas. 26 stycznia br. do Biura Rady Miejskiej w Lęborku wpłynęło pismo podpisane z imienia i nazwiska matki jednego z przedszkolaków, pod którym mieli podpisać się także rodzice innych dzieci z tej samej grupy. Matka chłopca twierdzi, że niepokojące sytuacje miały miejsce od października 2020 r., pisząc wprost o znęcaniu się słownym i psychicznym nad dziećmi przez dwie nauczycielki. Podaje nawet paragraf Kodeksu Karnego, pod który miałoby podlegać ich zachowanie. Wychowawca znęcał się nad dziećmi w przedszkolu w Gdyni?Matka chłopca twierdzi, że już pod koniec września zauważyła dużą niechęć u syna do chodzenia do przedszkola. Ze strony placówki otrzymała jednak zapewnienie, że wszystko jest w porządku, mimo że, jak twierdził chłopiec, nauczycielka przeklina, jak jego kolega, płacze i mówi brzydkie słowa przez telefon. Po przerwie świątecznej chłopiec miał chować się pod stołem, rzucać ubraniami i krzyczeć, że nie chce iść przedszkola, a zapytany o powody odpowiedzieć, że nie lubi nauczycielki, bo ta krzyczy, a jak jest niegrzeczny, to za karę musi siedzieć sam przy stoliku. Dziecko miało też mówić, że kiedy rozmawia przy jedzeniu, musi jeść na stojąco, panie przeklinają przy dzieciach, rozmawiają lub piszą na telefonach. Jak twierdzi autorka pisma, rozmawiała z rodzicami innych dzieci, którzy mieli potwierdzić te sytuacje i przywoływali też przypadki, ich zdaniem, niedopuszczalnych zachowań takich jak to, że nauczycielka ciągnie dziecko za rękę, kiedy jest niegrzeczne i nie chce samo usiąść przy stoliku. Mieli powiedzieć także o tym, że na angielskim dzieci nie mogą wychodzić do toalety. Autorka pisma wraz z innymi rodzicami nie wyraża zgody na takie traktowanie dzieci i takie metody wychowawcze, bo godzą w dobro dzieci, zaburzając poczucie wartości i zagrażając zdrowiu psychicznemu przedszkolaków. W piśmie do Rady Miejskiej rodzice żądają odsunięcia od pracy z dziećmi obu pań nauczycielek aż do czasu wyjaśnienia sprawy. Wnioskują też o spotkanie z nauczycielkami. Do pisma rodzice dołączyli listę 30 przykładów zachowań nauczycielek i Rady Miejskiej pismo zostało skierowane do Kuratorium Oświaty w Gdańsku, Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego w Lęborku, dyrektor Przedszkola nr 9 oraz Biura Rzecznika Praw i rzucała dzieckiem. Rodzice nagrali przedszkolankęW przedszkolu w Lęborku znęcano się nad dziećmi? KONTROLA Z KURATORIUM26 stycznia burmistrz Lęborka przekazał skargę matki przedszkolaka do Pomorskiego Kuratorium Oświaty i do dyrektor przedszkola. Do kuratorium pismo wpłynęło 29 stycznia. - Pomorski Kurator Oświaty, w celu pozyskania informacji zapewniających obiektywną i pełną ocenę na temat opisanych w piśmie zachowań nauczycielek (w szczególności w zakresie zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa emocjonalnego i fizycznego) zlecił przygotowanie i przeprowadzenie kontroli - poinformowała 1 lutego Beata Wolak, przedstawiciel Pomorskiego Kuratora Oświaty ds. kontaktu z mediami z Kuratorium Oświaty w słupskiej delegatury stawili się na kontrolę 9 lutego. Wcześniej dyrektor była na zwolnieniu lekarskim. - Jest to kompetencja organu nadzoru pedagogicznego. Burmistrz przekazał kontrolę nad tymi nauczycielami w związku z tym, co było napisane w piśmie, z tymi zarzutami podniesionymi przez rodziców do kuratorium oświaty - wyjaśnia Marian Kurzydło, sekretarz miasta Lęborka. Nauczycielki, których dotyczą zarzuty rodziców nie zostały odsunięte od pracy z dziećmi. - Procedura taka może zostać zastosowana przez dyrektora przedszkola, niemniej nie jest obligatoryjną. Jest taki zapis wynikający wprost z przepisów oświatowych, ale nie jest obligatoryjny. Gdyby sprawa była nader oczywista, to dyrektor powinien od razu takie środki przedsięwziąć, ale w tej sytuacji pani dyrektor takich środków nie zastosowała - odpowiada Marian Kurzydło, sekretarz miasta. W przedszkolu w Chojnicach bito dzieci? Matki oskarżają pracownice placówkiW przedszkolu w Lęborku znęcano się nad dziećmi? DYREKTOR SKŁADA REZYGNACJĘJeszcze przed wynikiem kontroli kuratorium Ewa Hałas złożyła rezygnację ze stanowiska dyrektora Przedszkola nr 9, którym kieruje od 2018 r. We wtorek, 9 lutego burmistrz ogłosił konkurs na to stanowisko. - Konkurs ogłosiliśmy z tego względu, że pani dyrektor chce zrezygnować z pracy i formalnie taki wniosek złożyła. Nie podała powodu. Prosi o rozwiązanie stosunku pracy na mocy porozumienia do końca lutego - informuje Marian Kurzydło, sekretarz miasta, który pytany o to, czy ta decyzja ma związek ze skargą rodziców odpowiada: Uważam, że udało się nam skontaktować z dyrektor Przedszkola nr 9. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na naszego maila, ani nie udało się nam skontaktować telefonicznie. Zwróciliśmy się o umożliwienie rozmowy z nauczycielkami, o których jest mowa w piśmie rodziców, ale nie udało nam się uzyskać do nich kontaktu. Rodzice, którzy napisali skargę, wstrzymali się od komentarza do czasu uzyskania wyjaśnień ze strony przedszkola i kuratorium. W przedszkolu w Lęborku znęcano się nad dziećmi? Tak twierdz... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
- Օβևч αду оκ
- Սαзвυпիл ሶе
Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) Zgodnie z art. 99 ogólnego rozporządzenia o
Postępowanie wyjaśniające przeprowadzone przez rzecznika dyscyplinarnego przy wojewodzie pomorskim nie potwierdziło ciężkich zarzutów ze skargi matki jednego z przedszkolaków o znęcaniu się psychicznym i fizycznym nad dziećmi przez dwie nauczycielki w Przedszkolu nr 9 w Lęborku. Jedna z nich po tym, jak było to dla niej dramatyczne doświadczenie, oczekuje teraz przeprosin od autorki skargi, a jeśli ich nie otrzyma, to wystąpi na drogę prawną. Część rodziców już przeprosiła. W SKARDZE WYTOCZYŁA CIĘŻKIE ZARZUTY26 stycznia br. do Biura Rady Miejskiej w Lęborku wpłynęło pismo podpisanej z imienia i nazwiska matki jednego z przedszkolaków. Matka chłopca twierdziła w skardze, że niepokojące sytuacje miały miejsce od października 2020 r., pisząc wprost o znęcaniu się słownym i psychicznym nad dziećmi przez dwie nauczycielki w Przedszkolu nr 9. Podała nawet paragraf Kodeksu Karnego, pod który miałoby podlegać ich zachowanie. Oprócz Rady Miejskiej pismo zostało rozesłane do Kuratorium Oświaty w Gdańsku, Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego w Lęborku, dyrektor Przedszkola nr 9 oraz Biura Rzecznika Praw Pomyślne wieści z kontroli dla dyrektor Przedszkola nr 9. Jeszcze rzecznikW lęborskim przedszkolu znęcano się nad dziećmi? Wkroczył kurator. Dyrektor rezygnujeSPRAWA U RZECZNIKA DYSCYPLINARNEGO PRZY WOJEWODZIEDyrektor przedszkola Ewa Hałas po otrzymaniu 25 stycznia skargi zajęła się wyjaśnieniem sprawy, ale nie znalazła dowodów na zarzucane nauczycielkom czyny. Nie mogąc stwierdzić, czy doszło do naruszenia praw i dobra dziecka, skierowała do wojewody pomorskiego zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez nauczycielki zarzucanych czynów. Na podstawie wniosku z 8 lutego dyrektor przedszkola Ewy Hałas rzecznik przeprowadził postępowanie. Przesłuchał 17 świadków, w tym 11 rodziców dzieci, przedstawicieli Rady Rodziców, przyjął wyjaśnienia nauczycielek, zapoznał się z dokumentacją. I na tej podstawie ustalił, że zarzuty nie potwierdziły się. Na przesłuchaniu matka przedszkolaka będąca autorką skargi zeznała, że tylko niektóre zarzuty potwierdził jej syn, a o pozostałych dowiedziała się od rodziców innych dzieci, kiedy zamieściła projekt skargi na portalu społecznościowym. Ponadto miała stwierdzić, że 29 rodziców zapoznało się z treścią skarg, a wielu zgodziło się na jej podpisanie, czego nie potwierdził żaden z przesłuchanych przez rzecznika rodziców. Żaden z dziesięciu przesłuchiwanych rodziców nie potwierdził, że doszło do znęcania się nad dziećmi. Co więcej, nawet autorka skargi nie potrafiła podać przykładów takiego działania. Rodzice przyznali, że dzieci należy dyscyplinować zgodnie z podstawą programową wychowania przedszkolnego. Potwierdzenia nie znalazł zarzut przeklinania w obecności dzieci, zmuszania dzieci do jedzenia posiłków na stojąco, krzyczenia, ciągnięcia za rękę a korzystanie z telefonu komórkowego było na potrzeby pracy w grupie. Wprost przeciwnie. Przed rzecznikiem świadkowie zeznali, że nauczycielka jest lubiana i ceniona przez rodziców i dzieci za zaangażowanie czy sposób organizacji zajęć. Nawet autorka skargi znacząco złagodziła zarzuty stwierdzając, że teraz jej syn lubi chodzić do przedszkola. RZECZNIK UMARZA POSTĘPOWANIEW tej sytuacji rzecznikowi przy wojewodzie nie pozostało nic innego, jak umorzenie postępowania wobec nauczycielek. - Postępowania wyjaśniające nie potwierdziły popełnienia czynu uchybiającego godności zawodu nauczyciela lub obowiązkom, o których mowa w art. 6 ustawy Karta Nauczyciela- brzmi odpowiedź na nasze zapytanie, pod którą podpisał się wojewoda pomorski Dariusz Drelich. Postanowienie jest prawomocne, bo ani nauczycielki, ani dyrektor przedszkola nie złożyli zażalenia do komisji dyscyplinarnej pierwszej instancji. Także Rzecznik Praw Dziecka nie wniósł zażalenia na postanowienie o umorzeniu postępowań wyjaśniających. To oznacza, że nie ma przesłanek, żeby sprawa była procedowana przez Komisję Dyscyplinarną dla Nauczycieli przy Wojewodzie Pomorskim. - Cieszę się, że cała ta machina została uruchomiona, bo to wszystko zostało dokładnie sprawdzone w postępowaniu- komentuje jedna z dwóch nauczycielek (nazwisko do wiadomości redakcji). - Rzecznik to jest prokurator, który zabrał głos w naszej zawodowej sprawie. Przecież my mogłyśmy się pozbyć prawa wykonywania zawodu. Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło. Kuratorium, wojewoda i Rzecznik Praw Dziecka także zostali o wyniku postępowania zawiadomieni. Zostałam posądzona o takie poważne zarzuty, jak słowne, psychiczne znęcanie się nad dziećmi, gdzie to wszystko nie potwierdziło się, o czym byłam przekonana od samego początku, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Czułam się z tym bardzo źle, jak już ta machina opowiada o relacjach z autorką skargi. - Matka chłopca nigdy ze mną nie rozmawiała na żaden temat. Nie widziałam tej osoby w przedszkolu. Nie było jej na pierwszym zebraniu. Informowałam ją tylko przez telefon i smsa o przebiegu zebrania i postanowieniach. Mama nigdy nie zgłosiła się z żadną pretensją, z żadnymi zarzutami wobec jednak doszło do pozytywnego zakończenia nauczycielki musiały zmierzyć się z tą trudną sytuacją. - Bardzo to przechorowałyśmy, w szczególności ja. Ostatniego stycznia zmarł mój ojciec jeszcze do tego wszystkiego, więc cała sytuacja była dla mnie bardzo dramatyczna. Bardzo źle się z tym czułam. Bardzo to przeżyłam, włącznie ze zwolnieniem lekarskim, bo nie mogłam się pozbierać. Oddałam serce tym dzieciom. Obserwacja mojego opiekuna stażu czy dyrekcji nie wykazywała żadnych wątpliwości. Nie miałam żadnych uwag, wpisów, nagan. Nie byłyśmy zawieszone, nie było podstaw do odsunięcia mnie od pracy, żadnej przesłanki. Dzieci nie płakały w naszej obecności, a wręcz przytulały się. Z relacji rodziców wiemy, że dzieci ubolewały, jak nas nie było i było zastępstwo w zdaniem nauczycielki wzięła się cała sprawa? - Myślę, że podłożem było zupełnie co innego- odpowiada nauczycielka. - Chodziło o odejście nauczycielek z tej grupy, które pracują w innych placówkach. Rodzice nie mogli się z tym pogodzić. Wobec nas, które zostały wtedy przyjęte do pracy, nie mając żadnej opinii jako o świeżo zatrudnionych, nie znając nas, a już nas nie chcieli. Zobaczyli nas na pierwszym zebraniu i już wiedzieli, że nie chcą nas, nie dając nam żadnej szansy. I stąd cała burza. Grupka rodziców, która nie chce zmian, nie akceptuje ich. To oczywiście nie wszyscy rodzice. Większość cieszyła się, że przyszłyśmy do tego przedszkola. Dzieci nas bardzo lubią, od samego początku zintegrowały się z nami. Nie było problemu z dziećmi, tylko z ich rodzicami, z ich jakąś niechęcią, z zacietrzewieniem. Z upływem miesięcy był inny odzew, inna współpraca, większy kontakt z ich strony. Miałam zapytania od innych rodziców, co się dzieje w przedszkolu, a tak naprawdę nic się nie działo. To wszystko kręciło się wokół takiej sytuacji, o której powiedziałam wcześniej. Rodzice na przesłuchaniu mówili wprost, że to nie chodziło o nas. My dostałyśmy rykoszetem. To chodziło o tamte panie, o zmianę pani ktoś z rodziców przeprosił? - Tak. Za to, że cicho siedzieli i tak długo nie odzywali się. Że nie wiedzieli, jak bardzo to może się rozpętać. Podejrzewałam, że ten chłopczyk może miał niechęć chodzenia do przedszkola, bo pandemia, bo starsze rodzeństwo zostało w domu, bo być może młodsze się pojawiło. Może trzeba było pójść w tym kierunku? Trzeba było porozmawiać o tym, co dzieje się dzieckiem, udać się do nas pedagogów, do dyrekcji. Większość dzieci ma taką chwilową niechęć, ale to nie jest powód do robienia takich rzeczy. Czworo rodziców rozmawiało ze mną z prawdziwym żalem, że stali z boku i nie zatrzymali tej machiny, przyglądali się. Czuli niesmak. Z pozostałymi nie mamy kontaktu. Nie oczekuje od nich przeprosin, ale ludzkiego podejścia. Nie jestem mściwa, chcę to nauczycielka oczekuje od autorki skargi. - Będę żądać od tej pani przeprosin. Mam nadzieję, że przeprosi chociaż listownie, listem poleconym indywidualnie, imiennie. Najpierw wystąpię z polubownym wnioskiem, żeby ta pani ustosunkowała się i przeprosiła. Jeśli to uczyni, to odstąpimy od drogi prawnej. Nie będę miała żadnych więcej roszczeń. Od samego początku wiedziałam, że nie mam sobie nic do zarzucenia i to postępowanie skargi twierdzi, że nie została jeszcze powiadomiona pismem o decyzji rzecznika i wstrzymuje się z komentarzem do czasu zapoznania się z treścią postanowienia. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Dziecko wyrzucone z przedszkola. Witam. Potrzebuję pomocy w pewnej kwesti gdyż komletnie nie wiem gdzie się udać a czuję się nabijana w bambusa. Moje dziecko mając trzy lata poszło do przedszkola, niestety stwarzało problemy i pod wpływem presji jednej nauczycielki i dyrektora przestało uczęszczać.W tym czasie robiłam badania pod
NOWY TARG. - Z nowym sezonem jaki zainicjował Aeroklub Nowy Targ pojawił się nowy samolot, który generuje bardzo duży hałas, szczególnie w czasie weekendów, kiedy mieszkańcy chcą odpocząć po ciężkim tygodniu pracy. W poprzednich latach samoloty, które widzieliśmy oraz słyszeliśmy na nowotarskim niebie, które nie były tak uciążliwe - mówił podczas sesji Paweł Liszka. - Mieszkańcy Miasta w szczególności bloków proszą o interwencję w tej sprawie, ponieważ jest to coraz bardziej uciążliwe. W związku z powyższym proszę pana burmistrza o zajęcie się tą sprawą oraz uzyskanie informacji, czy samolot generujący ten duży hałas jest własnością aeroklubu, czy podmiotu prywatnego wykonującym komercyjną działalność na naszym lotnisku i latającym nad naszym Miastem. W naszym Mieście powstała stacja kontroli czystości powietrza, pora może pomyśleć nad stację pomiarową mierzącą hałas - dodał swojej interpelacji nie poprzestał tylko na kwestii hałasu. Jak mówił - "Nowy Targ wspiera od lat działalność Aeroklubu Nowy Targ poprzez 95% bonifikatę za użytkowanie wieczyste oraz dofinansowuje Piknik Lotniczy – tak więc z władze Miasta z zainteresowaniem powinny śledzić co dzieje się na nowotarskim lotnisku. Proszę o informację czy Aeroklub przedstawia jakieś sprawozdania finansowe do Miasta, aby można było zweryfikować czy utrzymywanie dalszej tak wysokiej bonifikaty za użytkowanie wieczyste jest zasadne, skoro na naszym nowotarskim lotnisku jest wykonywana działalność komercyjna zarówno przez Aeroklub jak i prywatne podmioty". Odpowiedź będzie radnemu udzielona na piśmie. Na nasze pytanie o samolot typu Short SC7 Skyvan, który od kilkunastu dni stacjonuje na nowotarskim lotnisku - prezes ANT Paweł Kos wyjaśnia, iż samolot pojawił się w Nowym Targu "w zastępstwie". - To nie jest nasz samolot. Wypożyczyliśmy go na kilka tygodni. Faktycznie jest trochę głośniejszy, niż nasz - przyznaje Paweł Kos. - Nie sądziłem, że mieszkańcom przyzwyczajonym do bliskości lotniska sprawi to problem. Ale skoro pojawiła się sprawa uciążliwości hałasu, zajmiemy się tym - mówi. s/ zdj. ANT Nowy Targ
Rodzice otrzymali informację od dyrektora przedszkola, że w wakacje opłata za pobyt dziecka jest pełnopłatna. Dostęp na 6 miesięcy z rabatem do 50%.
Gdy dyrektor placówki dowiedziała się, że pan Grzegorz Zimny nie jest ojcem dziecka, które od września odbierał z przedszkola, zażądała wyjaśnień. To tak oburzyło mężczyznę, że wniósł skargę do kuratorium. - Kiedy pojechałem po córkę, bo choć Monika nie jest moim dzieckiem, tak ją traktuję, usłyszałem, że dziecko nie zostanie mi wydane - z oburzeniem opowiada pan Grzegorz. Mężczyzna mówi, że kiedy zapytał dyrektorkę przedszkola o powód takiej decyzji usłyszał, że do placówki dotarła informacja, że to nie on jest ojcem Dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem, wcześniej, przez te kilka miesięcy byliśmy przekonani, że ten pan jest prawnym opiekunem naszej podopiecznej- wyjaśnia Elżbieta Świerczyńska, dyrektor Przedszkola nr 16 "Ekoludek". - Wszystko na to wskazywało. Tym bardziej, że dziewczynka mówiła do tego pana "tato".Pan Grzegorz mówi, że wieczorem, tuż po tym nieprzyjemnym dla niego incydencie, pięcioletnia Monika zaczęła zadawać dziwne pytania. - Pytała czy na pewno jestem jej tatą - denerwuje się mężczyzna. - To dało mi podstawę do myślenia, że w przedszkolu toczyła się rozmowa o naszym życiu prywatnym. Obawiam się, że wciągnięto do niej dziecko! To oburzające! Jak tak można! Nikogo nie powinny interesować nasze sprawy rodzinne!Mężczyzna postanowił o całej sprawie poinformować Kuratorium Oświaty. Bo jak twierdzi uważa, że jeśli rzeczywiście za sprawą któregoś z pracowników przedszkola Monika zaczęła podejrzewać, że nie jest jej ojcem, zostały naruszone dobra osobiste dziewczynki i całej ich rodziny. Skarga na działalność przedszkola wpłynęła do włocławskiej delegatury kuratorium przed dwoma dniami. Jak nas poinformowała Małgorzata Ćwikowska, włocławski kurator oświaty, sprawa zostanie dokładnie zbadana i Świerczyńska, dyrektorka przedszkola zapewnia, że żaden z pracowników nie rozmawiał z dziewczynką na temat jej rodziny. - To kłamstwo!- denerwuje się dyrektorka. - Jestem oburzona, że ten pan wysuwa takie bezpodstawne oskarżenia i godzi w dobre imię przedszkola i wszystkich pracowników! Sytuacja rodzinna tych państwa nigdy nie była tematem rozmów naszych pracowników, a już tym bardziej nikt nie wypytywał o to Moniki!Elżbieta Świerczyńska potwierdza, że zażądała od pana Grzegorza Zimnego wyjaśnień, kim rzeczywiście jest dla dziewczynki. - To nasz obowiązek- podkreśla. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że ten pan nie jest ojcem dziecka, poprosiliśmy o dokument na podstawie którego możemy wydać dziewczynkę. Postąpiliśmy tak z troski o jej dobro. Dyrektorka wyjaśnia, że wystarczyłoby, gdyby pan Grzegorz przedstawił napisane przez matkę dziewczynki upoważnienie do odbioru dziecka. Bo, jak twierdzi, gdyby przedszkole dysponowało takim dokumentem nie byłoby najmniejszych Imię dziewczynki w trosce o jej dobro zostało zmienione
. 338 669 350 318 342 421 357 135
skarga na hałas z przedszkola